To jest kontynuacja wpisu Barka „Sposób na biznes bez wkładu własnego„, tym razem coś co napisała jego partnerka Nela 🙂
………………………………………
Pozwolicie, że wrzucę tu swoje 4 grosze?
Może to będzie za dużo, ale natchnęło mnie gdy przeczytałam tę historię… Naszą historię…
Niesamowite wracać do tego po takim czasie i wspominać z uśmiechem na twarzy…
Tak naprawdę moje „dorosłe” życie zaczęło się w Nysie, gdzie poszłam na studia medyczne. To właśnie w tym mieście poznałam tego wspaniałego człowieka :))
Nasze życie nieco się skomplikowało gdy dowiedzieliśmy się o… Leonie.
Pierwszy był szok. Ja bez pracy, Bartek z wypowiedzeniem w ręku… Jak co wieczór poszliśmy na zakupy do Biedronki 🙂
Ustaliliśmy, że musimy coś zrobić, jedyne wyjście to wyprowadzka do miasta gdzie są duże szanse rozwoju i tak oto już w czwartym miesiącu ciąży pracowałam w Realu. Praca ciężka. Bardzo małe zarobki. Chodziłam do pracy przygnębiona. Nie chodziło o atmosferę (bo ta była niesamowita), moja samopoczucie było zależne od stanu, od zarobków, braku motywacji i te niesamowite nerwy…
To był czas kiedy czekaliśmy na decyzję kiedy i jaki dostaniemy lokal. Wtedy było nam wszystko jedno jaki to będzie (duży, mały) marzyliśmy tylko aby wyjść na prostą. Codziennie robiliśmy w Excelu obliczenia ile możemy wydać w dany dzień na jedzenie…
W końcu dostaliśmy odpowiedź – duże osiedle, mały sklep z niskim sufitem, jednakże wtedy nie miało to znaczenia. Zamieszkaliśmy w sklepie by ciąć koszty i spłacać długi. 3 miesiące mieszkaliśmy na zapleczu 🙂
Skąd ten uśmiech? Może dlatego że ciąże wspominam jako najpiękniejszy okres w swoim życiu, mimo że ciężko było wstawać z materaca z którego wiecznie ulatywało powietrze a prysznic był na podwyższeniu :))
Zapomniałabym.. nie tylko my tam mieszkaliśmy… towarzyszył nam jeszcze żółwik 🙂
Gdy tylko otworzyliśmy sklep spadła na mnie kolejna fala obaw.
Co dalej? Pierwsze miesiące zawsze są trudne. Musieliśmy poznać ludzi i zapracować sobie na pracowników. Z początku mieliśmy pecha. Łatwo było nami manipulować, wykorzystywać…
Przeszliśmy kilka takich osób i teraz wiemy że nawet gdy jedno mięknie to drugie trzyma rękę na pulsie i razem damy sobie radę.
Sklep stworzył nam nowe warunki życia – takie jakich jeszcze nie znamy. Mieszkanie które zamierzamy kupić jest dla nas czymś tak niezwykłym że jeszcze sami w to nie wierzymy. Codziennie rozmawiamy o kredytach i papierach ale chyba wciąż nie możemy uwierzyć że to może być nasze.
Ja się teraz czuję naprawdę jak taka szara mysz wychodząca z zaplecza ;P
Muszę przyznać że Bartek to mężczyzna odpowiedzialny. Gdyby nie On nie było by tego sklepu. Ja sama nie odważyłabym się na tak wielki krok jak założenie własnej działalności…
W mojej rodzinie nikt nic nie prowadził – wszyscy tylko powtarzali „żeby się uczyć aby dostać pracę za dobre pieniądze” – pracować długo i ciężko i nie mieć czasu aby korzystać z nowej zabawki którą się niedawno nabyło..
Jest to dla mnie wielki krok naprzód i wierzę że skoro nam się udało to uda się każdemu – bez pieniędzy w portfelu. Wystarczą chęci !
Nela Sukiennik 🙂
Pingback: Sposób na dochodowy biznes – bez wkładu własnego ! | Damian Żukiewicz
Czytając Waszą niesamowitą historię wydawało mi się, że czytam o sobie. Chodzi tu niestety jak na razie o sam początek historii…
Założyłam kilka mc-y temu podobny biznes na zasadach franczyzy, jednak jestem dopiero na początku trudnej drogi. Również w momencie jego zakładania nie miałam pieniędzy ani pracy- tylko długi i mieszkanie na zadupiu bez perspektyw. Choć momentami wciąż przeżywam trudne chwile i jestem nawet bliska załamania, to po przeczytaniu waszej historii wierzę , że i mi się uda wyjść na prostą. Mam coraz więcej klientów i….. jakoś dam radę.
Pozdrawiam serdecznie i życzę dużo szczęścia zarówno w życiu zawodowym jak i osobistym.
lidia
trzymamy kciuki! napisz do nas jeśli czujesz że potrzebujesz wsparcia, chętnie Ci pomożemy, towar powykładamy 😛
pozdrawiam